Design dla hakerów – recenzja
Po publikację „Design Dla Hakerów” wydaną przez wydawnictwo Helion, sięgnąłem trochę z ciekawości, a trochę z dystansem. Z dystansem, bo już przeglądając ją w księgarni miałem wrażenie, że niewiele się z niej dowiem, a ciekawość dotyczyła tego, jak autor sobie poradził z szumnie zapowiedzianą „pasjonującą wyprawą w świat projektów”.
I to ostatnie stwierdzenie chyba najlepiej i najszybciej opisuje całą książkę. Co prawda, nie wiem czy było to fascynujące, ale lekturę owej pozycji można zdecydowanie uznać za wyprawę. Autor, David Kadavy, porusza bardzo wiele interesujących tematów. A to liźnie historię typografii, a to mamy teorię koloru, zagadnienia dobrej kompozycji, jest także trochę o projektowaniu stron internetowych, a nawet o prowadzeniu biznesu.
Dlatego odrobinę trudno jest napisać dla kogo jest właściwie ta pozycja. Niestety, tytuł nam w niczym nie pomaga. Gdy go zobaczyłem pierwszy raz pomyślałem, że chodzi o publikację skierowaną dla programistów lub projektantów stron. Ci niewątpliwie wiele by się z niej nauczyli, niemniej David używając słowa „haker” ma na myśli ludzi przełamujących schematy myślenia w ogólnie rozumianym projektowaniu graficznym. Na pierwszych stronach się z tego tłumaczy, ale pierwsze wrażenie jest nieco mylące.
Ale przechodząc do rzeczy muszę przyznać, że wielu rzeczy się z tej pozycji nauczyłem, prawdopodobnie o wielu więcej sobie przypomniałem. Trochę wiedzy poukładałem i usystematyzowałem. Kilka razy znalazłem pewne skrawki wiedzy czy informacje, które zaciekawiły mnie na tyle, że już na własną rękę dowiadywałem się o nich więcej. I chyba tak właśnie należałoby traktować tą książkę. Jak bardzo ogólny i pobieżny elementarz każdego projektanta.
W tym właśnie tkwi siła i słabość tej pozycji. Na 300 stronach, autor pozaczynał wiele interesujących wątków, które z powodu ograniczonej liczby stron i wielości tematów musiał kończyć. Z drugiej strony, bardzo dobrze, że o pewnych rzeczach tylko wzmiankował, dając do zrozumienia, że po więcej trzeba sięgnąć samemu.
Na pewno nie każdemu przypadnie do gustu taka formuła. Weźmy takie zagdanienie o kompozycji. Na jej temat zostało napisane wiele niezwykłych i interesujących książek, a tu Daniel z grubsza dotyka problem, zostawiając czytelnika z masą pytań i wątpliwości. Podobnie jest z innymi tematami, wśród których, chyba żaden nie został poruszony dogłębnie. Ale tak jak napisałem wyżej: można na to narzekać, ale można też przyjąć, że jest to formuła elementarza i o poszerzenie wiedzy musisz zadbać samemu.
Żeby nie było, że bardzo się czepiam, to muszę napisać, że całość napisana jest lekkim i przyjemnym językiem. Nawet, gdy Kadavay porusza ważkie tematy, robi to z dystansem i sporą lekkością. Wyżej wspomniane 300 stron można przeczytać bardzo szybko i pozostaje nawet wrażenie sporego niedosytu. Za niewielki bonus można uznać małą tabelkę, w której autor przedstawia udane i zachęcające połączenia czcionek – mała rzecz, a cieszy.
Książka wydana jest poprawnie, bez wodotrysków. Oprawa graficzna, co może trochę dziwić nie jest na jakimś najwyższym poziomie, ale też nie ma się do czego specjalnie przyczepić. Helion chyba nigdy nie rozpieszczał swoich czytelników jakąś niezywkłą sztuką poligraficzną, ale też trzeba przyznać, nigdy nie dał plamy.
Podsumowując. Jeśli szukasz pozycji, przy której chcesz liznąć trochę wiedzy, poukładać ją i spędzić miło czas, to jest to książka na pewno dla Ciebie. Jeśli natomiast, szukasz objawienia lub tajnej i głęboko skrywanej wiedzy graficznej, to niestety nie masz tu czego szukać. Tematu poruszane przez autora, są niezwykle ważne, ale niezbyt głęboko poruszane. Niemniej, ja się przy tej pozycji bawiłem całkiem nieźle, więc mogę jej wystawić ocenę na mocną czwórkę.